—Wendell Diefenbacher
– Mamo – powiedział Jurek, podjadając placki ziemniaczane z talerza – zgadnij, czego się uczyłem dzisiaj w szkole niedzielnej.
– O Danielu i Piotrze? – zgadywała mama.
– O czynieniu dobra – odparł syn. – Nasz nauczyciel mówił, że powinniśmy czynić dobro ludziom, nawet jeśli nas źle traktują.
– To prawda – zgodził się tata. – Jezus powiedział, że powinniśmy czynić dobrze, zarówno naszym przyjaciołom, jak i wrogom. Czy mógłbyś zrobić coś dobrego dla swojego taty i przysunąć mi te placki?
Jurek okręcił się na swoim stołku obrotowym i podał tacie talerz z plackami. Bardzo lubił się na nim obracać i kołysać, choć akurat kołysanie mogło być niebezpieczne. Nie lubił natomiast zaglądać pod spód, gdzie zazwyczaj gromadził się kurz. W czasie, gdy mama wyrzuciła na parapet resztki kukurydzy dla gołębi, chłopiec ćwiczył swoje obroty na stołku. Kiedy stadko gołębi zafurkotało za oknem, zatrzymał się. Przytrzymał się na chwilę stołu, bo cała kuchnia wirowała mu przed oczami. Kiedy tylko wszystko przestało się kołysać, zeskoczył ze stołka.
– Co by tu dzisiaj zrobić... – zastanawiał się.
– Mógłbyś trochę poodkurzać – zasugerowała mama.
Jurek parsknął.
– Chcę robić coś fajnego!
– Ale chyba Jezus chciałby, żebyś mi pomógł. Pamiętasz swoją lekcję?
– No, dobra – zgodził się. – Zrobię to dla Jezusa.
– Biblia mówi, że kiedy robimy coś dobrego ludziom, to tak jakbyśmy robili to dla Niego samego – wyjaśniła mama.
Jurek złapał za odkurzacz wciągający do środka wszystkie kłęby kurzu z przedpokoju. Wkrótce wszędzie było czysto.
– Co jeszcze mogę zrobić dla Jezusa? – zapytał.
Mama uśmiechnęła się.
– Może mógłbyś zanieść pani Bączkowej te kwiaty. Jest wdową, więc pewnie czuje się samotnie w tym pustym domu na skraju drogi.
Chłopiec zmarszczył brwi z niezadowoleniem.
– Ale nie chcę!
Mama zerknęła na niego.
– Myślałam, że chcesz robić dobre rzeczy dla Jezusa.
– No tak – wymamrotał – ale ona jest stara i zgorzkniała. Nawrzeszczała na nas, kiedy piłka wpadła na jej podwórko.
Mama znowu zerknęła na synka.
– Pani Bączkowa nie zachęca swoim zachowaniem do odwiedzin, ale nie sprawdzisz, czy rzeczywiście jest zgorzkniała, jeżeli jej nie poznasz. Często ją odwiedzałam, kiedy byłam mała. Robiła przepyszne pierogi z kapustą i grzybami.
Jurek nazbierał wielki pęk czerwonych kwiatów w ogródku i wyruszył z wizytą. Nie miał pewności co do starszej pani, ale pomyślał: „Kto wie – może nadal robi te pierogi?”. Mimo że niedawno jadł w domu, ślinka napłynęła mu do ust na myśl o mięciutkim cieście z aromatycznym nadzieniem z kapusty, cebuli i grzybów.
Pani Bączkowa siedziała na leżaku w swoim zaniedbanym ogrodzie. Brązowe zmarszczki podkreślały kościstość jej twarzy. Nie wyglądała na osobę, która częstuje pierogami. Chłopiec zaszurał butami.
– Dzień dobry!
Starsza pani podniosła się na leżaku.
– Znowu wpadła wam piłka do mojego ogrodu?
– Nie, ja tylko przyniosłem pani kwiaty.
Kobieta spojrzała na kwiaty.
– Jak to?
Jerzyk wziął głęboki oddech.
– No, bo nauczyciel w naszej szkółce niedzielnej powiedział dzisiaj rano, że powinniśmy czynić ludziom dobro. Mama wymyśliła, że mógłbym pani zanieść kwiaty. Powiedziała, że kiedy robimy dobre rzeczy dla innych, to tak jakbyśmy je robili dla Jezusa.
– O! – kobieta ostrożnie wzięła od niego kwiaty.
– Dziękuję ci! Są prześliczne.
Kiedy chłopiec bawił się z małym kotkiem, pani Bączkowa wsadziła bukiet do wazonu.
– Twoja mama często tu przychodziła, żeby bawić się z moją córką – wspominała.
– Mama do tej pory pamięta pani pierogi – odparł.
– Naprawdę? – w oczach kobiety zabłysła na chwilę iskierka.
– A możeś ty głodny, co?
Chłopiec ożywił się na te słowa.
– No, może trochę.
Sąsiadka uśmiechnęła się.
– Nie mam dzisiaj pierogów, ale zrobiłam kilka naleśników z serem.
Czas upływał, a Jerzyk gawędził z panią Bączkową, opychając się smacznym naleśnikiem. Nagle zauważył, że mała wskazówka na zegarze wskazywała dokładnie piątą.
– Ojej – zawołał. – Modlitwa w kościele zaczyna się za pół godziny! Muszę lecieć!
– Zajrzyj do mnie niedługo – zachęciła go sąsiadka.
– A może by pani przyszła do nas na modlitwę dzisiaj wieczorem? – zaproponował.
– Zobaczymy – odpowiedziała.
Po nabożeństwie zasiedli wszyscy do kolacji.
– Zauważyłem, że pani Bączkowa była dzisiaj na nabożeństwie – rzekł tata.
Jurek zaśmiał się.
– Bo to ja ją osobiście zaprosiłem! – wprawił swój stołek w energiczny obrót i kręcił się do oporu. Kiedy znowu zobaczył twarz taty naprzeciwko siebie, uśmiechnął się szeroko.
– Lubię robić dobre rzeczy dla innych. To prawie jak gra! Będę w nią grał codziennie.
Story Mates, sierpnień 2012
Christian Light Publications, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
źródło: Ziarno prawdy (02.2014)
źródło: Ziarno prawdy (02.2014)